czyć dostojnego więźnia, wzniósł do nieba oczy pełne łez i ręce błagające, mówiąc:
— Niech was Bóg błogosławi, Najjaśniejszy Panie: Oddawna już lud nie miał okazji do gniewu. Nic się nie nawijało, od czasu jak porąbał kawalera orderu Ludwika Ś-go, którego głowa wciąż szła, osadzona na pice.
Zdarzyła mu się nareszcie okazja i pochwycił ją chciwie.
Na ruch starca, na jego błogosławieństwa, lud odpowiedział rykiem, W jednej chwili rzucił się na księdza i zanim Barnave wyszedł z zadumy, ksiądz leżał już na ziemi i miał być rozszarpany, kiedy królowa przerażona zawołała, zwracając się do Barnava:
— Panie, czyż widzisz, co się dzieje?
Barnave podniósł głowę, zapuścił wzrok bystry w ocean, pod którego falami znikł biedny ksiądz, i zobaczywszy o co chodzi:
— Nędznicy! — krzyknął, wypadając z taką gwałtownością, że się drzwiczki otworzyły, i że byłby upadł, gdyby jednym z tych ruchów serca, tak szybkich u księżnej Elżbiety, nie była go ona zatrzymała za połę. — O! tygrysy — wołał — nie jesteście więc Francuzami, albo Francja, ojczyzna dzielnych, stała się ludem morderców?
Przemówienie to wydać nam się może nieco pretensjonalnem, ale było ono w guście czasu. Skądinąd, Barnave przedstawiał Zgromadzenie narodowe; przez jego usta przemawiała władza najwyższa: lud się cofnął, starzec ocalał.
Powstał też, mówiąc:
— Dobrześ uczynił, ocalając mnie, młodzieńcze; starzec modlić się będzie za ciebie.
I, przeżegnawszy się, odszedł.
Lud puścił go pod potęgą gestu i wzroku Barnava który wydał się posągiem rozkazodawstwa.
Dopiero kiedy starzec był już daleko, młody deputowany usiadł spokojnie, naturalnie, jak gdyby się nie domyślał, że ocalił życie człowiekowi.
— Panie... rzekła królowa, dziękuję panu.
I na to jedno słowo, Barnave zadrżał na całem ciele.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/713
Ta strona została przepisana.