tu wielkość była skromną. Szeroka droga wyłożona cegłami, prowadziła do mieszkania, pokoje wychodziły na ogród, który dotykał do wałów miasta. Nad ogrodem górowała wieża kościelna pokryta cała bluszczem, a wysadzona ostrokrzewem aleja prowadziła do gabinetu, z którego wymowny biskup z Meux wydawał od czasu do czasu te złowrogie krzyki i wołania, jakie przepowiadały upadek monarchji.
Królowa przypatrywała się wielce ponuremu budynkowi, a uznając go za zgodny z usposobieniem swego umysłu, obejrzała się, szukając ręki, na którejby się mogła wesprzeć i zwiedzić pałac.
Barnave tylko znajdował się przy niej.
Królowa uśmiechnęła się.
— Podaj mi pan rękę i zechciej mnie oprowadzić po tym starym pałacu, nie odważyłabym się iść sama, lękając się słyszeć ten potężny głos, na który niegdyś zadrżało chrześcijaństwo, gdy zawołał: „Królowa umiera! królowa umarła!
Barnave z pośpiechem, pełnym uszanowania, ofiarował rękę królowej, lecz ta raz jeszcze spojrzała w koło siebie — ciągła nieobecność Charnego niepokoiła ją bardzo.
Barnave, który na wszystko zważał, spostrzegł ten niepokój.
— Czy królowa czego sobie życzy? — spytał.
— Tak, chciałabym wiedzieć, gdzie się król znajduje?.. odpowiedziała.
— Uczynił zaszczyt panu Pétion, przyjmując go — rzekł Barnave i rozmawia z nim.
Królowa wydawała się zadowoloną.
Następnie, jakby chcąc się wyrwać własnym myślom: chodźmy — rzekła i poszła z Barnavem przez apartamenta biskupiego pałacu.
Możnaby o niej powiedzieć, że uciekała, ścigając niepewny cień zarysowany w jej wyobraźni, i nie patrząc ani za, ani przed siebie.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/729
Ta strona została przepisana.