Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/736

Ta strona została przepisana.

nie będą zaraz spełnione, będzie tylko dowodem, iż tak ja jak i królowa spełnić ich nie możemy.
— A więc, Najjaśniejszy Panie!... rzekł Charny, prosimy z pokorą, lecz stanowczo, aby jakiekolwiek będą propozycje panów deputowanych, Wasza królewska Mość pozostawiła nam samym możność przyjęcia ich lub odrzucenia.
— Daję wam słowo, panie!... rzekł król, iż nie chcę w niczem krępować waszej woli. Jak zechcecie, tak się stanie.
— A my, Najjaśniejszy Panie, przyjmujemy je z wdzięcznością.
Królowa ze zdziwieniem spoglądała na Charnego, nie umiała pogodzić tej wzrastającej widocznie oziębłości z uporczywem żądaniem pozostawania bez przerwy przy swych, jak to on zapewne nazywał, obowiązkach.
Nie odpowiedziała też ani słowa i pozwoliła królowi prowadzić dalej rozmowę.
— A teraz!... rzekł król, gdybyście sobie panowie zastrzegli swobodę działania, powtórzę wam własne słowa pana Pétion: „Najjaśniejszy Panie, od chwili twego powrotu do Paryża, niema żadnego bezpieczeństwa dla trzech towarzyszących ci oficerów. Ani ja, ani panowie Barnave i de Latour-Maubourg nie możemy ręczyć za ich ocalenie, nawet kosztem naszego życia, krew ich należy do ludu“.
Charny spojrzał po swoich towarzyszach, uśmiech pogardy wybił się na ich ustach.
— A więc, Najjaśniejszy Panie... zapytał Charny, cóż dalej?...
— Dalej, rzekł król, pan Pétion proponuje dostarczyć wam trzy ubrania gwardji narodowej, otworzyć tej nocy drzwi biskupiego pałacu i zostawić każdemu z was swobodę ucieczki.
Charny spojrzał znów na swych towarzyszy, lecz tenże sam uśmiech pogardy mu odpowiedział.
— Najjaśniejszy Panie!... rzekł, zwracając się do króla — poświęciliśmy życie nasze Waszym królewskim mościom, raczyliście je przyjąć, będzie nam zatem łatwiej umrzeć, niż rozłączyć się z Waszą królewską mością, uczyńcie dla nas