Pierwszem uczuciem Andrei na widok Gilberta, był nietylko głęboki przestrach, ale nadto wstręt nieprzezwyciężony.
Dla niej, ten Gilbert amerykański, Gilbert Washingtona i Lafayetta, uszlachcony przez naukę, przez pracę i talent, był zawsze nędznym, małym Gilbertem, gnomem ziemnym, błąkającym się po gąszczach Trianonu.
Przeciwnie Gilbert, miał zawsze dla Andrei, pomimo jej pogardy, pomimo zniewag, pomimo nawet prześladowań, już nie tę miłość płomienną, która go doprowadziła do zbrodni, gdy był młodym chłopcem, ale to zajęcie czułe i głębokie, któreby go dziś, jako dojrzałego mężczyznę, skłoniło życie dla niej ponieść w ofierze, gdyby tego było potrzeba.
W sumieniu bowiem, jakiem natura uposażyła Gilberta, w bezwzględnem poczuciu sprawiedliwości jakie wyniósł z ukształcenia, sądził on sam siebie: rozumiał dobrze, iż wszystkie nieszczęścia Andrei pochodzą od niego, i że nie skwituje się z nią, dopóki jej nie zwróci sumy szczęśliwości, równej sumie niedoli, jaką spowodował.
W jakiż sposób wpłynąć mógł dobroczynnie na przyszłość Andrei?...
Oto, czego zrozumieć nie mógł.
Zobaczywszy tę kobietę, którą widział już przedtem zdjętą tylu rozpaczami i teraz rozpaczającą na nowo, cały zasób jego miłosierdzia poruszył się w jego sercu.
Zamiast też użyć natychmiast tej mocy magnetycznej, której raz już na niej próbował, jął przemawiać do niej łagodnie. Srodek tamten, środek skuteczności niezawodnej,
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/75
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIII.
CO SIĘ STAŁO Z SEBASTJANEM?