Pan de Malden tymczasem był przewracany, podnoszony, atakowany przez jednych, broniony przez drugich, a okryty uderzeniami, ranami, oblany krwią i kurzem, zatoczony został aż do drzwi pałacu, gdzie oficer służbowy, widząc go bliskim omdlenia, porwał za kołnierz i, przyciągając do siebie, zawołał:
— To za lekka śmierć dla takiego nędznika, trzeba wynaleźć jaką męczarnię dla zbrodniarza tego rodzaju. Oddajcie mi go, ja się nim zajmę!
I, znieważając dalej pana de Maldena słowami: „Chodź łotrze, ze mną się rozprawisz“, zawlókł go do ciemnego kąta i rzekł:
— A teraz uciekaj pan i daruj mi sposób, jakiego użyć musiałem, aby cię ocalić z rąk tych nędzników.
Pan de Malden wsunął się na schody pałacu i zniknął.
Coś podobnego zdarzyło się z panem Valory. Otrzymał dwie niebezpieczne rany w głowę, lecz w chwili gdy dwadzieścia bagnetów a tyleż szpad i sztyletów podniosło się aby go dobić, Pétion rzucił się ku niemu i odpychając morderców z całą siłą, jaką był obdarzony:
— W imieniu Zgromadzenia narodowego!... zawołał, ogłaszam was za niegodnych imienia Francuzów, jeżeli się zaraz nie odsuniecie i nie oddacie mnie tego człowieka!..Jestem Pétion!
I Pétion, który pod szorstką powłoką, ukrywał wielką uczciwość i serce odważne a prawe, mówiąc te słowa, tak się wydał wielkim w oczach zbójców, że odstąpili i pozostawili mu pana Valory.
Wtenczas, podtrzymując osłabłego i odurzonego od uderzeń, zawiózł go do szeregu gwardji narodowej, oddał w ręce adjutanta Mateusza Dumas, który za niego głową zaręczył i szczęśliwie w istocie doprowadził do zamku.
W tejże chwili usłyszał Pétion głos Barnava; wzywał go on na pomoc, bo nie był sam w stanie ocalić hrabiego de Charny
Hrabia, uniesiony dwudziestu rękami, obalony, ciągniony w kurzu, podniósł się i, wyrwawszy bagnet z fuzji najbliżej
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/750
Ta strona została przepisana.