Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/757

Ta strona została przepisana.

— Hrabina mnie kocha?... mnie?... to niepodobna!
— A dlaczegóż przecież ja cię kocham!..
— Lecz przez sześć lat... gdyby hrabina mnie kochała, dałaby mi poznać, powiedziałaby mi to!...
Nadeszła chwila, w której biedna Marja-Antonina tak wiele cierpiała, iż czuła potrzebę zanurzenia tej boleści, jakby sztyletu w głąb serca.
— Nie, nie!... zawołała, nie mogła nic wyjawić... nie mogła nic powiedzieć, bo wie dobrze, iż nie może być twoją żoną!...
— Hrabina de Charny nie może być moją żoną?... powtórzył Olivier.
— Tak.. mówiła dalej królowa, odurzając się coraz więcej własną boleścią — gdyż wie, iż między wami jest tajemnica, któraby zabiła twą miłość.
— Tak, ona wie, że gdybyś ją poznał, pogardziłbyś nią!
— Ja! pogardziłbym hrabiną?...
— Każdy człowiek szlachetny pogardza młodą dziewczyną, żoną bez małżonka, matką bez męża...
Teraz zkolei Charny zbladł i oparł się o najbliższe krzesło.
— Najjaśniejsza Pani!.. zawołał, powiedziałaś zawiele, lub zamało,.. mam prawo żądać tłomaczenia.
— Tłomaczenia? odemnie, panie? od królowej, tłomaczenia!...
— Tak, Najjaśniejsza Pani, żądam tego...
W tej chwili otworzono drzwi.
— Czego chcą odemnie?... zawołała niecierpliwie królowa.
— Wasza królewska mość.. odrzekł lokaj... powiedziałaś niegdyś, że przyjmujesz zawsze doktora Gilberta.
— Więc cóż?
— Doktór Gilbert uprasza Waszej królewskiej mości, o zaszczyt złożenia swego uszanowania.
— Doktór Gilbert?... spytała królowa. Czy jesteś pewnym, że to doktór Gilbert?
— Tak, Najjaśniejsza Pani.