pozostawił na wypadek, gdyby Arndrea, jak zawsze uporną się okazała.
Wynikło stąd, że Andrea, objęta zrazu fluidem magnetycznym, uczuwała, że zwolna, za wolą, i powiemy niemal za pozwoleniem Gilberta, fluid ten się rozpraszał, nakształt mgły parującej, która pozwala oczom zapuszczać się w dalekie widnokręgi.
Przemówiła pierwsza.
— Czgo pan chcesz odemnie?... skąd się tu wziąłeś?... jak się dostałeś?...
— Dostałem się tędy, kótrędy dostawałem się zawsze, pani — odpowiedział Gilbert. — Bądź więc pani spokojną, nikt się tu obecności mojej nie domyśla... Poco przybyłem?... Domagać się od pani skarbu, obojętnego dla ciebie, drogiego dla mnie, to jest mojgo syna... Czego chcę?...
Ażebyś mi pani powiedziała, gdzie jest mój syn, którego uprowadziłaś z sobą w powozie i tu przywiozłaś.
— Ja nie wiem, co się z nim stało — rzekła Andrea. — Uciekł ode mnie... tak pan go przyzwyczaiłeś nienawidzieć matkę!...
— Matkę? pani!... Jestżeś rzeczywiście jego matką?...
— A!... — zawołała Andrea — widzi mą boleść, słyszał moje okrzyki, patrzył na mą rozpacz i pyta się mnie azali jestem jego matą!...
— Więc pani nie wiesz, gdzie on jest?...
— Powiadam, że umknął, ze był w tym pokoju, ale gdy powróciłam, zostałam okno otwarte i pokój pusty.
— O!... Boże!... — zawołał Gilbert — gdzie on poszedł?... Nie zna wcale Paryża, a to już po północy!...
— Boże!... — zawołała z kolei Andrea, postępując krok ku Gilbertowi — czy myślisz pan, że go spotkało jakie nieszczęście?...
— Zaraz się o tem dowiemy — rzekł Gilbert, pani mi sama powiesz.
I wyciągnął rękę ku Andrei.
— Panie!... panie!... — zawołała., odstępując, dla uniknienia wpływu magnetycznego
— Nie lękaj się pani niczego — rzekł Gilbert, — ja wypytywać będę matkę o to, co się stało z jej synem... jesteś mi pani świętą!...
Andrea westchnęła i upadła na fotel, wymawiając imię Sebastjana.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/76
Ta strona została przepisana.