Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/792

Ta strona została przepisana.

Lecz byli tam ludzie, którzy nie mieli tej chwalebnej przezorności; tymi ludźmi byli: ex-adwokat Danton i rzeźnik Legendre, brytan i niedźwiedź.
— Zgromadzenie może uniewinnić króla... mówi Danton, lecz wyrok będzie zreformowany przez Francję, gdyż Francja go potępia!
— Komitety są szalone... mówi Legendre, gdyby znały ducha, ożywiającego masy, wróciłyby do rozumu; zresztą — dodał — jeżeli tak mówię, to dla ich dobra.
Podobne mowy oburzały konstytucjonistów, którzy na nieszczęście dla siebie, nie tworzyli takiej większości u Jakobinów, jak w Zgromadzeniu.
Poprzestali na wyjściu z posiedzenia.
I źle zrobili, nieobecni są zawsze winnymi, jest też start pełne zdrowego rozsądku francuskie przysłowie: „Kto opuszcza miejsce, ten je traci“.
Nietylko konstytucjoniści utracili miejsca, lecz nadto miejsca te zostały zajęte przez deputacje ludowe, przynoszące adresy przeciw komitetom.
To sprzyjało Jakobinom i deputaci zostali z okrzykami przyjęci.
W tymże samym czasie, na drugim końcu Paryża, w klubie, a raczej w towarzystwie braterskiem kobiet i mężczyzn, które nazywano towarzystwem zakonników, La société des Mommes, redagowany był adres, a zyskał on pewne znaczenie w wypadkach, mających nastąpić.
Towarzystwo, o którem mowa, było zakładem pomocniczym Kordyljerów, ożywiał je duch Dantona. Młody człowiek, 24 lub 25 lat mieć mogący, redagował adres.
Młodym człowiekiem był Jan Lambert Talien.
Na adresie stał straszny napis: Naród.
Dnia 14-go zaczęły się obrady w Zgromadzeniu.
Tym razem niepodobieństwem było zabronić publiczności wstępu do trybun, niepodobieństwem zapełnić jak poprzednie korytarza i przejścia rojalistami i kawalerami sztyletu (sztyletnikami), niepodobieństwem nakoniec zamknąć ogród Tuilries.