— O!... tak, mój Boże... rzekł Barnave, to niesłychane, nieprawdaż, Najjaśniejsza Pani?... To jest to, co starożytni nazywali fatalizmem, co filozofowie za przypadek uważają, a co wierzący mienią Opatrznością.
Królowa wzięła w rękę prześliczny lok swych włosów, spadający jej na piękną szyję, a spoglądając nań smutno:
— Otóż to właśnie... wyrzekła, to pobieliło mój włos!...
Poczem, zwracając się do Barnava:
— Lecz słyszałam... podjęła, żeśmy podobno zwyciężyli w Zgromadzeniu.
— Tak, Najjaśniejsza Pani, zwyciężyliśmy w Zgromadzeniu, lecz doznaliśmy porażki u Jakobinów.
— Ależ mój Boże!.... rzekła królowa, ja nic tego nie rozumiem. Sądziłam, że Jakobini należeli do was, do pana Lameth, pana Duport, że trzymaliście ich w ręku, że robiliście z nimi, co wam się podobało?....
Barnave pokiwał smutnie głową.
— Tak było niegdyś, lecz inny duch wstąpił w Zgromadzenie.
— Duch Orleanów, nieprawdaż?.... spytała królowa.
— Tak, jak na teraz, stamtąd idzie niebezpieczeństwo.
— Niebezpieczeństwo!... ależ powtarzam raz jeszcze, czyliż nie uniknęliśmy go przez dzisiejsze głosowanie?...
— Zechciej tylko dobrze zrozumieć, Najjaśniejsza Pani, gdyż, aby stawić czoło położeniu, trzeba je poznać. Oto dzisiejsze głosowanie.
„Jeżeli król cofa swą przysięgę, jeżeli się stawia przeciw ludowi lub nie broni go, sam składa koronę, staje się zwyczajnym obywatelem, oraz podpada oskarżeniu za wykroczenia, spełnione po abdykacji.“
— Kiedy tak... rzekła królowa, to król nie cofnie przysięgi, nie powstanie przeciw ludowi i jeżeli kto napadnie na lud, bronić go będzie.
— Bardzo dobrze, lecz owo głosowanie to tylko furtka otwarta dla rewolucjonistów i orleanistów... powiedział Barnave. Zgromadzenie nie uchwaliło nic stanowczego
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/801
Ta strona została przepisana.