Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/803

Ta strona została przepisana.

— Być może?...
— Może, że chce być czemś więcej, niż ministrem!...
Królowa patrzyła na Barnava z rodzajem przerażenia.
— Zdawało mi się jednakże... rzekła, że zostać ministrem, jest to najwyższy cel, do jakiego może dążyć nasz poddany?...
— Jeżeli pan de Robespierre uważa króla jako strąconego z tronu, nie uważa się przeto za poddanego króla.
— Lecz czegóż się spodziewa nareszcie? — spytała przerażona królowa.
— Zjawiają się w pewnych chwilach ludzie, którzy marzą o nowych tytułach politycznych, powstałych w miejsce dawnych, już zatartych.
— Tak, rozumiem, że książę orleański marzy o regencji; bardzo dobrze: urodzenie powołuje go na tak wielki urząd, lecz pan de Robespierre, jakiś adwokat z prowincji.
Królowa zapomniała, że i Barnave także był adwokatem z prowincji, Barnave pozostał nieporuszony, bądź to, że cios zemknął się, nie dotknąwszy go, bądź, że z odwagą ukrył boleść swoją.
— Marjusz i Krommwell! Niestety! gdy, będąc dzieckiem,; słyszałam te imiona, nie myślałam wtedy, że kiedyś zadźwięczą tak strasznie w uszach moich! Ale idźmy dalej, « gdyż coraz więcej oddalamy się od faktów, zagłębiając się w ocenę ludzi. Pan de Robespierre, mówisz pan, był tedy przeciwnym petycji, proponowanej przez pana Laclos, a popieranej przez pana Dantona...
— Tak, lecz obecnie napłynęła cała fala ludu, banda natrętów i kobiet z Palais-Royal, całą usnuto intrygę dla poparcia Laclosa, i nietylko projekt tegoż utrzymał się, lecz nawet postanowiono, że jutro o jedenastej rano Jakobini, zebrawszy się, wysłuchają podania, zaniosą je na pole Marsowe, uświęcą podpisami na ołtarzu ojczyzny i prześlą stamtąd do stowarzyszeń prowincjonalnych, które również położą podpisy.
— A któż to podanie ułożył?
— Danton, Laclos i Brissot.
— Trzech nieprzyjaciół?