Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/811

Ta strona została przepisana.

Tę oto protestację ułożoną przez swego męża, przepisuje pani Roland.
Co do Dantona, ten poszedł na pole Marsowe połączyć się ze swymi przyjaciółmi.
W chwili gdy tam przybył, toczyła się walna rozprawa: w pośrodku wielkiej areny znajdował się ołtarz ojczyzny, wzniesiony na uroczystość 14-go lipca i który tam pozostał jak widmo przeszłości.
Na ołtarzu był obraz, przedstawiający triumf Woltera z dnia 12-go; na obrazie zaś plakat kordylierów, mieszczący przysięgę Brutusa.
Rozbierano właśnie pięć słów, podanych w petycji przez Laclosa.
Byłyby przeszły niepostrzeżenie, gdyby jakiś człowiek, zdający się należeć ubiorem i zachowaniem swobodnem, graniczącem z gwałtownością, do ludu, nie był zatrzymał nagle czytającego.
— Stój!... krzyknął, oszukują naród!
— Jakto?... spytał czytający.
— Przez te słowa: „wszystkiemi sposobami konstytucyjnemi“, zastępujące a przez a, przerabiacie tylko władzę królewską, a my już króla nie chcemy.
— Nie! nie! ani króla, ani władzy królewskiej nie chcemy!... krzyczała większość zebranych.
Dziwna rzecz! Jakobini wzięli stronę króla!
— Panowie, panowie!... wołali, uważajcie: ani władzy królewskiej, ani króla, to znaczy respublika, a my nie dojrzeliśmy jeszcze do respubliki.
— Nie dojrzeliśmy?... rzekł człowiek z ludu, być może lecz jedno lub dwa takie słońca jak w Varennes a dojrzejemy!
— Głosować!... wołano, głosować!
— Głosować! krzyczeli ci, którzy przed chwilą wołali: precz z królem! precz z władzą królewską!
— Niech ci, którzy nie chcą uznawać Ludwika XVI-go,