Gdy kto nie jadł wieczerzy i źle spał w nocy, ma zazwyczaj zły humor o czwartej rano.
Przeto między temi stu pięćdziesięcioma osobami, otaczającemi ołtarz ojczyzny, było wielu w złych humorach, a nadewszystko ze złym wyrazem na twarzy.
Nagle kobieta, cukierniczka, która weszła na stopnie ołtarza, krzyknęła.
Koniec świdra przedziurawił jej trzewik.
Zaczęła wołać, przybiegają; podłoga jest przedziurawioną, lecz świder, który przedziurawił trzewik sprzedającej limonadę, wskazuje bytność jednego lub kilku ludzi pod nakryciem ołtarza.
Co oni mogą tam robić?
Wołają na nich, wzywają do wyjaśnienia zamiarów, do wyjścia.
Żadnej odpowiedzi.
Malarz rzuca swój stołek i płótno, biegnie do Gros-Goillou po straż, lecz ta, nie widząc ważnego wypadku w ukłuciu świdrem jakiejś kobiety, odmawia usługi i odprawia malarza.
Za jego powrotem rozjątrzenie tłumu doszło do ostateczności. Przeszło trzysta osób gromadzi się około ołtarza; podnoszą deskę i znajdują naszego fryzjera i inwalidę.
Fryzjer, który widział w świdrze dowód oskarżający, rzucił go daleko od siebie, lecz zapomniał usunąć baryłki.
Porywają ich za kołnierze, zmuszają do wejścia na platformę, badają o zamiary, a gdy się jąkają, prowadzą ich do komisarza.
Tam przyznali się, w jakim celu się ukryli, a komisarz, prócz żartu, nie widząc w tem nic złego, wypuścił ich na wolność; lecz przy drzwiach czekały ich praczki z Gros-Caillou z kijankami w ręku. Praczki z Gros-Caillou są widać drażliwe w obronie honoru kobiet; skaczą te rozgniewane Djany i silnemi razami obdarzają nowoczesnych Akteonów.
W tejże chwili nadbiega jakiś człowiek, donosząc, iż pod ołtarzem znaleziono baryłkę prochu, dwaj inni przeto znaj-
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/820
Ta strona została przepisana.