ny przez Jakobinów, aby cofnąć petycję, zredagowaną przez Brissota.
Billot zstępuje trzy stopnie i znajduje się wprost sławnego piwowara. Dwaj synowie ludu spoglądają na siebie, badają się wzrokiem, to dwa symbole siły materjalnej działającej w tej chwili: prowincja i Paryż.
Obydwaj mają się za braci, walczyli razem pod Bastylją.
— Dobrze... powiedział Billot, oddamy Jakobinom ich petycję, lecz napiszemy inną.
— I przyniesiecie ją do mnie... rzekł Santerre, na przedmieście św. Antoniego, ja ją podpiszę wraz z moimi robotnikami.
I wyciągnął do Billota szeroką dłoń, którą tenże uścisnął.
Na widok takiego braterstwa, łączącego prowincję z miastem, powstały okrzyki.
Billot oddał petycję Santerowi, który, oddalając się, czyni ludowi znak pełen obietnic, które go nie zawiodą; lud zaczyna zresztą poznawać Santerra.
— Teraz... rzekł Billot, Jakobini się boją, mniejsza o to; dla tej obawy mają prawo cofnąć swoją petycję, niech i tak będzie; lecz my, co się nie boimy, mamy prawo podania innej.
— Tak!... tak!... odezwało się wiele głosów, inną podamy, zaraz jutro!...
— A dlaczego nie dziś?... spytał Billot, jutro!... któż to wie, co może zajść od dziś do jutra?...
— Tak, tak... wołano zawsząd, dziś!... natychmiast!...
Znaczna grupa ludzi utworzyła się około Billota: siła ma własność magnesu, przyciąga.
Grupa ta składa się z deputatów od Kordyljerów, Jakóbinów źle zawiadomionych lub odważniejszych, którzy, pomimo rozkazu, przyszli na Pole Marsowe.
Ci ludzie mieli po większej części nazwiska nieznane dotąd, lecz w bardzo krótkim czasie nabrały one znakomitego rozgłosu.
Byli to: Robert, panna Kéralio, Roland i Brune, robotnik drukarski, który będzie później marszałkiem Francji, Hé-
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/823
Ta strona została przepisana.