bert, pisarz publiczny, przyszły redaktor dziennika Pere Duchene; Chaumette, dziennikarz i uczeń medycyny; Serget, rzeźbiarz, który będzie szwagrem Marceau i wprowadzi uroczystości patrjotyczne; Fabre d‘Eglantine, autor Intrigue epistolaire; Henriot, żandarm gilotyny; Maillard, straszny odźwierny z Châtelet, któregośmy stracili z oczu szóstego października, a znajdziemy drugiego września; Isabey ojciec i Isabey syn jedyny może z aktorów tej sceny, który mógłby nam ją sam opowiedzieć, będąc młodym i rzeźkim jeszcze w ośmdziesiątym ósmym roku życia.
— Natychmiast!.. wołał lud, tak, natychmiast!...
Ogromne oklaski rozległy się na Marsowem Polu.
— Lecz kto ją będzie układał?... spytał głos jakiś.
— Ja, ty, my, wszyscy!... krzyczał Billot, ta petycja będzie rzeczywistą petycją ludu!...
Jeden z patrjotów pobiegł pędem po papier i atrament.
Oczekując jego powrotu, wzięto się za ręce i tańcząc farandolę, śpiewano sławne „ça ira“.
W dziesięć minut patrjota powrócił z przyborami do pisania. Natenczas Robert wziął za pióro, a panna de Kéralio, pani i pan Roland dyktowali z kolei następującą petycję:
Petycja do Zgromadzenia narodowego, ułożonego na ołtarzu ojczyzny dnia 17 lipca 1791 r.
„Trudy wasze zbliżają się do końca, wkrótce następcy, wszyscy, wybrani przez lud, mieli wstąpić w wasze ślady, nie napotykając tych przeszkód, jakie stawiali wam deputowani dwóch stanów uprzywilejowanych, a nieprzyjaznych z zasady świętej równości“.
„Spełniła się wielka zbrodnia!.... Ludwik XVI-ty ucieka niegodnie opuszcza swe stanowisko, państwu grozi anarchja; obywatele zatrzymują go w Varennees i odwożą do Paryża. Lud tej stolicy, prosi was usilnie, abyście nic stanowczego nie wyrzekali o losie winnego, nie wysłuchawszy wprzód, czego pragną ośmdziesiąt dwa departamenty“.