Wróćmy do Paryża i zobaczmy, co się tam dzieje.
Paryż słyszał odgłos strzałów i zadrżał.
Paryż nie wiedział jeszcze dobrze, kto miał, lub nie miał słuszności, lecz czuł, iż otrzymał ranę, z której płynie krew.
Robespierre zasiadał u Jakobinów jak komendant w fortecy, tam był on rzeczywiście wszechwładnym.
W obecnej chwili forteca była opróżnioną i każdy mógł wejść przez wyłom, jaki opuszczając ją zrobili Barnave, Duport i Lameth.
Jakobini wysłali jednego ze swoich na zwiady.
Co do ich sąsiadów Feuillantów, ci nie potrzebowali wysyłać po wieści, byli punktualnie zawiadamiani o działaniach co godzina, co minuta nieledwie, ich to partja się rozgrywała i wygrali ją...
Jakobini otrzymali wiadomość w dziesięć minut po wysłaniu swego delegowanego. Spotkał on uciekających, którzy mu udzielili tej strasznej wiadomości: Lafayette i Bailly mordują lud!...
Nie mogli dosłyszeć rozpaczliwych krzyków Baillego, ani widzieć Lafayette, tak własnem ciałem zasłaniał paszczę armat.
Delegowany powrócił i z krzykiem przerażenia napełnił Zgromadzenie bardzo nieliczne, gdyż składające się zaledwie z trzydziestu do czterdziestu członków, zebranych w starym klasztorze.
Jakobini zrozumieli, iż na nich to złożą umiarkowani ca-
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/837
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXVII.
PO RZEZI.