Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/845

Ta strona została przepisana.

— Wielkie nieszczęście, Najjaśniejsza Pani... partja dworu wygrała!
— Partja dworu wygrała i pan to nazywa nieszczęściem, panie Gilbert?...
— Tak, gdyż wygrała tym strasznym środkiem, który pozbawia sił zwycięzcę i który niekiedy stawia go na równi ze zwyciężonym!...
— Lecz cóż się to stało?...
— Lafayette i Bailly strzelali do ludu i z tego powodu Lafayette i Bailly nie mogą już wam teraz służyć!
— A to dlaczego?...
— Gdyż stracili popularność.
— A co czynił lud, gdy do niego strzelano?
— Podpisywał petycję, żądającą abdykacji.
— Abdykacji!... czyjej?...
— Króla.
— I pan uważasz, że niesłusznie do nich strzelano?... zawołała królowa, której oczy zabłysły.
— Sądzę, że lepiej było go przekonać, niż zabijać.
— Lecz o czem go przekonać?...
— O szczerości króla.
— Ależ król jest szczerym!...
— Za pozwoleniem Najjaśniejsza Pani... Jest temu trzy dni, jak opuściłem króla, cały wieczór spędziłem, na przekonywaniu go, że prawdziwemi nieprzyjaciółmi są mu bracia, pan de Condé i emigranci. Na klęczkach błagałem króla, aby zerwał wszelkie z nimi stosunki i przyjął szczerze konstytucję, oprócz punktów, które w praktyce okazałyby się niepodobnemi do wykonania. Król przekonany, — przynajmniej tak mi się zdawało, — łaskawie przyrzekł, że między nim a emigracją wszystko jest skończone, ale zaledwie wyszedłem, nietylko podpisał, ale kazał i wam podpisać Najjaśniejsza Pani list do swego brata, na którego zlewa władzę swoją przy cesarzu austrjackim i królu pruskim...
Królowa zaczerwieniła się, jak dziecko złapane na uczynku, tylko, że dziecko schwytane na złem, uderza w pokorę, a ona się oburzyła.