Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/853

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXVIII.
ANI PANA! ANI PANI!

Nim pójdziemy za Gilbertem do szpitala Gros-Coillou, gdzie go wzywają, aby udzielił porady nieznajomemu rannemu, którego mu polecił Cagliostro, rzućmy po raz ostatni okiem na Zgromadzenie, bo ma ono być rozwiązanem, po przyjęciu tej konstytucji, z którą jest połączone utrzymanie króla na tronie i zobaczmy, jaką korzyść wyciągnął dwór z nieszczęsnej wygranej 17-go lipca, którą dwa lata później Bailly głową przypłacił. Następnie wrócimy do bohaterów tej historji, których straciliśmy cokolwiek z oczu, z powodu wielkiego zamętu politycznego i zawichrzeń ulicznych, w których znikają jednostki, ustępując miejsca masom.
Widzieliśmy niebezpieczeństwo grożące Robespierowi i wiemy, jak dzięki Duplayowi uniknął tryumfu, który mógłby zadać cios śmiertelny jego popularności.
Podczas gdy spożywał wieczerzę z rodziną stolarza, w małym jadalnym pokoju wychodzącym na podwórze, jego przyjaciele dowiedziawszy się co go spotkało, zaniepokoili się mocno o niego, a szczególnie pani Roland.
Ta istota pełna poświęcenia, zapomina, że była widzianą i poznaną na ołtarzu i że jest równie jak inni zagrożoną; przyjmuje do siebie Roberta i pannę Kéralio, a gdy jej powiedziano, że jeszcze tej samej nocy Zgromadzenie ogłosi akt oskarżenia przeciw Robespierowi, idzie, aby go uprzedzić na Marais, a nie znalazłszy tam udaje się przez bulwar Teatyjiów do Buzota.
Buzot jest jednym z wielbicieli pani Roland, wie ona o ca-