usiłowania dla ocalenia władzy królewskiej niech będą na korzyść mego syna.
Ludwik XVI z pozorną szczerością odpowiedział na mowę deputacji: poczem gdy skończył, zwracając się do królowej i królewskiej rodziny:
— Oto... rzekł... moja żona i dzieci, które podzielają moje uczucia.
Tak, żona i dzieci podzielały je, gdyż skoro się deputacja oddaliła, przeprowadzona wzrokiem niespokojnym króla a nienawistnym królowej, małżonkowie zbliżyli się do siebie i Marja-Antonina kładąc swą białą i zimną rękę na ręku króla:
— Ci ludzie... rzekła potrząsając głową, nie chcą już panów!... Burzą monarchję, kruszą jej fundamenty jeden po drugim i z nich stawiają nam grób!
Myliła się biedna kobieta. Pochowana w dole ubogich, nawet grobu mieć nie miała!
Lecz w czem się nie myliła, to w tem, że z każdym dniem więcej ograniczano władzę królewską.
Pan de Malouet, prezes Zgromadzenia, był rojalistą duszą i ciałem; uważał jednak za właściwe dowiedzieć się, czy Zgromadzenie stojąc czy siedząc, będzie przytomne przysiędze króla.
— Siedząc! siedząc — wołano ze wszech stron.
— A król? — spytał pan de Malouet.
— Stojąc i z gołą głową — zawołał jakiś głos.
Całe Zgromadzenie zadrżało.
Ten głos był odosobniony, lecz czysty, mocny, dźwięczny; zdawał się być głosem ludu, który daje się słyszeć oddzielnie, aby lepiej być słyszanym.
Prezes zbladł.
Kto wymówił te słowa? Czy one wyszły z sali czy z trybuny?
Mniejsza o to skąd wyszły, miały bowiem taką siłę, że prezes widział się zmuszonym odpowiedzieć:
— Panowie — rzekł — niema wypadku w którymby zgro-
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/858
Ta strona została przepisana.