Zaledwie przybyli gdy rozległy się okrzyki: „Niech żyje król! niech żyje królowa!“ lecz w przestanku tych okrzyków, gdy powóz się zatrzymał:
— Nie wierzcie im!... rzekł człowiek z ludu, z miną dziką, który stanął z rękami założonemi przy stopniach, niech żyje naród!
Powóz toczył się zwolna, lecz człowiek ten oparł się rękoma o drzwiczki, idąc równo z nim i za każdym razem gdy lud wołał: Niech żyje król! niech żyje królowa! powtarzał swoim przenikliwym głosem: Nie wierzcie im... Niech żyje naród!
Królowa wróciła z sercem zdruzgotanem tem nieustannem uderzaniem młota, który spadał na nią z uporem i nienawiścią.
Urządzono przedstawienia w różnych teatrach, najpierw w Operze, następnie w Komedji francuskiej i Operze włoskiej.
W Operze i Komedji zapełniono salę, a król i królowa zostali przyjęci oklaskami, lecz gdy chciano przedsięwziąć te same ostrożności w Operze włoskiej, już było za późno, cały parter był zakupiony.
Zrozumiano, iż ten wieczór nie przejdzie tak spokojnie, jak poprzednie, a obawy zamieniły się w pewność, gdy zobaczono przez kogo parter był zajęty.
Danton, Kamil Desmoulins, Légendre, Santerre, zajmowali pierwsze miejsca. W chwili, gdy królowa wchodziła do loży, galerje spróbowały oklasków.
Parter syknął.
Królowa z przerażeniem spojrzała w tę paszczę wulkanu przed nią otwartą i ujrzała jakby za mgłą ognistą oczy pełne nienawiści i groźby.
Nie znała żadnego z tych ludzi z widzenia, wielu nawet z nazwiska.
— Cóż ja im zrobiłam, mój Boże?... spytała sama siebie usiłując pokryć wzruszenie uśmiechem — że mnie tak nienawidzą?
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/861
Ta strona została przepisana.