Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/862

Ta strona została przepisana.

Nagle wzrok jej się zatrzymał z przestrachem na człowieku opartym o kolumnę, na której spoczywała galerja.
Człowiek ten patrzył na nią z przerażającą nieruchomością.
Był to człowiek z zamku de Taverney, człowiek, który się ukazał gdy wracali z Sevres, w ogrodzie Tuileries, był to człowiek z groźbą na ustach, działający tajemniczo i strasznie.
Jak tylko oczy królowej spoczęły na tym człowieku, już ich od niego oderwać nie mogła. Działał na nią magnetycznie jak wąż na ptaka.
Przedstawienie rozpoczęło się; królowa nadzwyczajnym wysiłkiem przełamała urok, i zdołała zwrócić głowę na scenę.
Dawano: „Nieprzewidziane wypadki“ Grétrego.
Lecz mimo wysiłku, jakie czyniła Marja-Antonina, aby oderwać myśl od tajemniczego człowieka, mimo chęci i jakby skutkiem siły magnetycznej, wyższej od jej woli, odwracała się z przerażonym wzrokiem, zawsze w tym samym kierunku.
A człowiek stał ciągle w tem samem miejscu, nieporuszony, szyderczy, drwiący. Była to napaść bolesna, fatalna, coś podobnego do mary sennej na jawie.
Przytem zdawało się, iż sala pływa w elektryczności. Dwie te zawieszone nienawiści musiały się zetknąć, jak w burzliwe dnie sierpniowe dwie chmury, gdy wpadając z dwóch przeciwnych krańców horyzontu, uderzają na siebie wydając błyskawicę, jeżeli nie grom.
Sposobność nadarzyła się nareszcie.
Pani Dugazon, ta prześliczna kobieta, która nadała swe imię pewnego rodzaju rolom, miała śpiewać duet z tenorem i w tym duecie zadeklamować wiersz:
O! jakże kocham moją panią!
Odważna istota rzuciła się na przód sceny, podniosła oczy i ręce do królowej i do niej wyrzekła te słowa.
Królowa zrozumiała, że w tem tkwi burza.
Odwróciła się przerażona, a oczy jej mimowoli spojrzały na człowieka przy kolumnie.