Pitoux ofiarował się zaraz pójść do Paryża i poszedł nie namyślając się długo.
Dzięki długim nogom kapitana gwardji narodowej z Haramont, ośmnaście mil dzielących ojczyznę Demoustiera od stolicy, były tylko przechadzką.
Pitoux wyszedł o czwartej zrana, aby między siódmą i ósmą wieczorem stanąć w Paryżu!
Pitoux zdawał się być przeznaczonym na to, aby przybywał do Paryża w czasie wielkich wypadków.
Pierwszy raz przybył do Paryża aby mieć udział we wzięciu Bastylji. Drugi raz na zjednoczenie 1790 roku. Trzeci raz przybywał w dzień rzezi na polach Marsowych.
Znalazł też Paryż mocno wzburzony; od pierwszej gromady zebranych ludzi dowiedział się, co zaszło na polu Marsowem.
Bailly i Lafayette kazali strzelać do ludu, a lud głośnym krzykiem przeklinał jednego i drugiego.
Pitoux zostawił ich bożkami, wielbionymi! znalazł zrzuconych z ołtarzy i przeklinanych! — Nie mógł tego wszystkiego zrozumieć.
Jedno tylko pojął, że na polu Marsowem była walka, rzeź, zabijanie z powodu patrjotycznej petycji i że Gilbert i Billot mieli się tam znajdować.
Chociaż Pitoux czuł dobrze w nogach ośmnaście mil przebytych, podwoił jednak kroku i przybył na ulicę św. Honorjusza do mieszkania Gilberta.
Doktór był w domu, lecz nie wiedział o Billocie.
— Pole Marsowe... mówił służący doktora, do Ludwika Pitoux, jest zasłane umarłymi i rannymi, może i Billot tam się znajduje.
Pole Marsowe zasłane rannymi i trupami! Ta nowina nie więcej zdziwiła Ludwika Pitoux niż wiadomość, że Bailly i de Lafayette, te bożyszcza ludu, strzelali do tego ludu!
Pole Marsowe pokryte rannymi i zabitymi! Pitoux nie mógł sobie tego wyobrazić. To pole Marsowe, które pomagał niwelować, które widział w swej wyobraźni, iluminowane, pełne wesołych śpiewów, wesołych tańców! zasłane
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/882
Ta strona została przepisana.