Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/887

Ta strona została przepisana.

go wypadku śmiertelny. Co do matki Billot, pożyje ona jeszcze z dziesięć lub dwanaście dni.
— O! panie doktorze, gdy ją onegdaj kładziono do łóżka, już nic nie mówiła, nie poznawała i tylko oczy okazywały, że jeszcze żyje.
— To nic, wiem co mówię, mój Pitoux, i ręczę za dziesięć do dwunastu dni jej życia, lepiej zatem zostawić biednej Katarzynie noc spokojną. Jedna noc więcej snu spokojnego dla nieszczęśliwych, to wiele znaczy!...
Pitoux dał się nakłonić ostatniem dowodzeniem.
— Gdzież więc pójdziemy, panie Gilbercie?... zapytał.
— Do mnie, ma się rozumieć! odnajdziesz twój dawny pokoik.
— Ucieszę się jego widokiem! rzekł uśmiechając się Pitoux.
— A jutro o szóstej rano konie będą gotowe.
— Na co konie? spytał Pitoux, który uważał konie za przedmiot zbytku.
— Ależ... aby cię zawieźć do Ville-d‘Avray.
— Czy stąd do Ville-d’Avray jest mil pięćdziesiąt?
— Nie, jest tylko dwie czy trzy mile — rzekł Gilbert, któremu stanęły w pamięci wspomnienia młodości, przechadzki ze swoim mistrzem Rousseau w lasach Louveciennes, Meudom i Ville-dAvray.
— Kiedy tak... rzekł Pitoux, to godzina drogi, trzy mile panie Gilbercie przełknie się jak jajko.
— A Katarzyna?... spytał doktór, czy myślisz że i ona połknie jak jajko trzy mile drogi z Ville-d‘Avray do Paryża, i ośmnaście z Paryża do Villers-Cotterets?
— To prawda... rzekł Pitoux... daruj mi, panie Gilbercie, jakiż ze mnie głupiec!... Ale jak się ma Sebastjan?
— Doskonale! zobaczysz go jutro!
— Czy zawsze u księdza Berardier?
— Zawsze.
— Tem lepiej!... bardzo się cieszę, że go zobaczę!
— I on się także ucieszy, mój Ludwiku, gdyż równie jak ja, kocha cię bardzo.