Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/889

Ta strona została przepisana.

Pitoux wymówił te słowa ze swoją anielską naiwnością, nie myśląc, iż w tych kilku słowach zamykała się cała historja jego poświęcenia.
Katarzyna wyciągnęła do niego rękę.
— Masz zacne serce, Pitoux!... rzekła, chodź, pocałuj mego biednego małego Izydora.
I poszła naprzód ku domowi, gdyż mała scena którą opisaliśmy, działa się w alei prowadzącej do drzwi od ulicy. Była jeszcze piękniejszą niż kiedykolwiek, biedna Katarzyna, w żałobnem ubraniu, na którego widok Pitoux wydał drugie głębokie westchnienie.
Katarzyna wyprzedziła młodzieńca do małego pokoiku, wychodzącego na ogród; w tym pokoju, który wraz z kuchnią i gabinetem do ubierania się, stanowił całe mieszkanie Katarzyny, znajdowało się łóżko i kołyska.
Dziecię spało.
Katarzyna podniosła zasłonę i odsunęła się, aby dozwolić Ludwikowi Pitoux zajrzeć do kołyski.
— O! jaki piękny mały aniołek!... zawołał Pitoux, składając ręce, i jakby rzeczywiście znajdował się przed aniołem, ukląkł i ucałował rączki dziecka.
Pitoux został prędko wynagrodzony za to, co uczynił, gdyż uczuł na twarzy swojej włosy Katarzyny i usta jej przycisnęły się do jego czoła.
Matka oddała pocałunek dany synowi.
— Dzięki ci, Pitoux!... rzekła... od ostatniego pocałunku, jaki otrzymał od swego ojca, nikt, oprócz mnie, nie pocałował biednego dziecka.
— O! panno Katarzyno!... szepnął Pitoux, olśniony i wstrząśnięty, jak iskrą elektryczną pocałunkiem młodej dziewczyny.
A przecież w tym pocałunku była tylko cała świętość i wdzięczność miłości macierzyńskiej!