Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/89

Ta strona została przepisana.

— Jeden z moich kolegów, członek Zgromadzenia Narodowego, znany wam z nazwiska, obywatel Guillotin.
— Tak, rzekł Gilbert, ten który zaproponował deputowanym ażeby się zebrali w Jeu-de-Paume, kiedy ich wypędzono z izby posiedzeń; człowiek bardzo światły.
— A czy wiecie co wynalazł obywatel Guillotin? Wynalazł machinę cudowną, machinę, która zabija bez bólu, bo trzeba, ażeby śmierć była karą, nie zaś pastwieniem się, on wynalazł taką machinę i lada dzień ją wyprobujemy.
Dreszcz przeszedł Gilberta. Już po raz drugi człowiek ten w swej piwnicy przypomniał mu Caglioatra. To pewnie taż sama machina o której mówił mu Cagliostro.
— Słyszycie, że oto właśnie ktoś stuka, rzekł Marat, — to on. idź otworzyć Albertyno.
Żona, a raczej samica Marata, porwała się ze stołka, na którym siedziała drzemiąc i machinalnie ku drzwiom poszła.
Gilbert odurzony, przejęty zgrozą, z jakimś zawrotem w głowie, instynktownie zwrócił się do Sebastjana, by go wziąć na ręce i przenieść do domu.
— Czy widzicie, mówił dalej Marat z zapałem, machinę, która załatwia się sama, która potrzebuje jednego tylko człowieka do wprawienia jej w ruch, która, trzy razy zmieniwszy ostrze, może przez jeden dzień uciąć głów trzysta!...
— I dodajcie, ozwał się cienki głosik za Maratem, — która może uciąć te trzysta głów bez innego wrażenia, prócz chwili lekkiego chłodu na szyi.
— A! to wy, doktorze, zawołał Marat, odwracając się do człowieka niskiego wzrostu, lat czterdziestu kilku, którego ubiór staranny i mina łagodna, dziwnie odbijały od Marata, a który trzymał pudełko wielkości i kształtu takiego, jak skrzyneczki od zabawek dziecinnych. — Cóżeście tam przynieśli?
— Model mej sławnej machiny, kochany Maracie!... — Ale czy mi się zdaje, dodał mały człowieczek, usiłując rozpoznać w ciemności, wszak to doktor Gilbert?
— On sam, panie, odrzekł Gilbert, kłaniając się przybyłemu.
— Miło mi spotkać was, panie; i rad będę usłyszeć