— O!... zawołała nagle przerywając sobie opowiadanie... Jezu Chryste! to córka Billota z dzieckiem wysiada z powozu!
— Katarzyna! Katarzyna!... powtórzyło kilka głosów.
— Tak, to ona, patrzcie, jak ucieka uliczką!...
Ciotka Aniela myliła się, Katarzyna nie uciekała, lecz spieszyła się do matki, więc biegła prędko i wybrała uliczkę, gdyż ta skracała jej drogę o połowę.
Kilkoro dzieci na te słowa ciotki Anieli: „to córka Billota” i wykrzyknik jej towarzyszek: „to Katarzyna!”, pobiegło za młodą dziewczyną i dogoniło ją.
— Ach tak! to panna Katarzyna... zawołały.
— Tak, to ja, moje dzieci... odrzekła łagodnie Katarzyna.
Była bowiem bardzo kochaną, a nadewszystko od dzieci, dla których miała zawsze jeżeli nie przysmak, to choć uścisk i pieszczotę.
— Dzień dobry, panno Katarzyno!... wołały dzieci.
— Dzień dobry, moi przyjaciele!... rzekła Katarzyna, moja matka nie umarła, nieprawdaż?
— O nie! panno Katarzyno, jeszcze nie.
A inne dziecię dodało:
Doktór Raynal mówi, iż będzie jeszcze żyła dziesięć lub dwanaście dni.
— Dziękuję, moje dzieci... rzekła Katarzyna, i poszła dalej, dając im kilka sztuk monety.
Dzieci wróciły.
— No i cóż?... spytały kumoszki.
— Ano tak, to ona... odpowiedziały dzieci, bo pytała nas o swoją matkę i dała nam pieniądze.
I dzieci pokazały kilka sztuk monety, otrzymanej od Katarzyny.
— Pokazuje się... rzekła ciotka Aniela, że to, co sprzedała, sprzedaje się drogo w Paryżu, skoro może rozdawać białe pieniądze dzieciom, biegnącym za nią.
Ciotka Aniela nie lubiła Katarzyny Billot.
Prawda, że Katarzyna była młoda i piękna, ciotka Aniela mała i kulawa.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/893
Ta strona została przepisana.