— To nie mnie obraziłaś, ciotko Anielo, to składnię.
— Przeproszę ją za pierwszym razem, gdy ją spotkam... odrzekła pokornie.
— Dobrze, ciotko Anielo, dobrze, może wypijesz szklaneczkę wina?
— Dziękuję bardzo, nie piję nigdy wina.
— To bardzo źle, wino nie jest zakazane prawem kościelnem.
— O! ja nie dlatego nie pijam wina, że jest zakazanem, tylko, że butelka dziesięć sous kosztuje.
— Zawsze więc jesteś skąpą, ciotko Anielo?... spytał ksiądz, rozsiadając się w fotelu.
— Niestety! miły Boże, trzeba nią być dobrodzieju, gdy się jest biedną.
— No, no, biedną! a wynajmowanie krzeseł, które ci oddałem za nic, gdy mógłbym wziąć za to sto talarów od każdego innego.
— Ach dobrodzieju! Jakby to być mogło?... Nigdy w życiu! Chybaby się czystą wodą żywił.
— Dlatego też ofiaruję ci szklaneczkę wina, ciotko Anielo.
— Przyjmijcież, bo się wuj rozgniewa... szepnęła panna Adelajda.
— Więc to może rozgniewać pańskiego wuja?... rzekła ciotka Aniela, która umierała z chętki do wina.
— A z pewnością.
— Kiedy tak, to proszę dobrodzieja o naparsteczek, aby wam być posłuszną.
— Cóż znowu?... rzekł ksiądz, nalewając całą szklankę rubinowego burgunda... wypij mi zaraz to wszystko, ciotko Anielo, a gdy będziesz liczyć twoje talary, będzie ci się zdawać, że masz ich podwójną liczbę.
Ciotka Aniela już niosła szklankę do ust.
— Moje talary?... powiedziała, ach! dobrodzieju, nie mów takich rzeczy, jesteś sługą Bożym, gotowi ci uwierzyć.
— Pij, ciotko Anielo, pij.
Ciotka Aniela umoczyła usta, jakby dla zrobienia przy-
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/895
Ta strona została przepisana.