Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/896

Ta strona została przepisana.

jemności księdzu i przymykając oczy, wypiła trzecią część wina ze szklanki.
— O! jakie mocne!... zawołała, nie wiem, jak można pić czyste wino!
— A ja nie wiem... rzekł ksiądz, jak można dolewać do wina wody; lecz mniejsza o to, to nie przeszkadza, że założyłbym się, iż masz spory trzosik.
— O! nie mówcie, dobrodzieju tego, nie mam nawet czem zapłacić podatków, które wynoszą trzy liwry, dziesięć sous rocznie.
I ciotka Aniela połknęła znów sporo wina.
— Wiem, że tak mówisz, jednak jestem pewny, że w dniu, gdy oddasz duszę Bogu, jeżeli twój siostrzeniec, Pitoux, będzie dobrze szukać, to znajdzie w jakiej starej, wełnianej pończosze tyle, że będzie miał za co kupić całą ulicę w Pieux.
— Księże dobrodzieju! nie mówcie tego... zawołała ciotka Aniela, uwierzą wam i zostanę zamordowaną przez jakich rozbójników, którzy palą folwarki i zabierają żniwo; uwierzą słowom takiego, jak wy, świętego człowieka, że jestem bogatą. O mój mocny Boże! mój Boże! co za nieszczęście.
I ze łzą w oku wypiła resztę wina.
— Widzisz, ciotko Anielo... rzekł ksiądz, ciągle żartując, że potrochu, tobyś do tego winka się przyzwyczaiła.
— To nic do tego nie ma... rzekła stara, ale zawsze jest ono.bardzo mocne.
Ksiądz tymczasem skończył wieczerzę.
— No, a teraz posłuchajmy, co to za nowy skandal, który niepokoi moje owieczki?... spytał.
— Oto dobrodzieju, córka Billota wróciła dyliżansem z dzieckiem.
— Doprawdy!... wyrzekł ksiądz, a ja myślałem, że je odda do podrzutków.
— I dobrze byłaby zrobiła, biedny mały nie wstydziłby się przynajmniej swej matki.
— W gruncie rzeczy, ciotko Anielo, zapatrujesz się na tę