Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/897

Ta strona została przepisana.

instytucję z odrębnego punktu widzenia. I pocóż tu przybyła?
— Zdaje się, iż przybyła odwiedzić matkę, gdyż pytała dzieci, czy żyje jeszcze?
— Wszak wiesz, ciotko Anielo... rzekł ksiądz ze złośliwym uśmiechem, że matka Billot zapomniała się wyspowiadać.
— O!... podjęła ciotka Aniela, to przecie nie jej wina, biedna kobieta od trzech, czy czterech lat zupełnie, jak się zdaje, straciła głowę, lecz w czasie, gdy córka nie robiła jej tyle zmartwienia, była to kobieta bardzo pobożna, bojąca się Boga, a gdy przychodziła do kościoła, brała zawsze dwa krzesła, jedno do siedzenia, drugie pod nogi.
— A jej mąż?... spytał ksiądz z oczyma błyszczącemi od gniewu, obywatel Billot, zdobywca Bastylji, ile brał krzeseł?
— Ach!... odpowiedziała naiwnie ciotka Aniela, tego ja nie wiem, on nigdy nie przychodził do kościoła, lecz za to matka Billot...
— Dobrze, już dobrze... rzekł ksiądz, ten rachunek, załatwimy w dzień jej pogrzebu.
Poczem zrobił znak krzyża:
— Zmówcie ze mną modlitwę, moje siostry.
Stare panny powtórzyły znak krzyża i zmówiły pobożnie modlitwę z księdzem.