Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/899

Ta strona została przepisana.

To też szybko i bez obawy weszła do folwarku.
Wielki pies zaszczekał, gdy nadeszła, lecz nagle, poznawszy swoją panię, zbliżył się do niej na całą długość łańcucha, podniósł się na tylnych łapach i wydawał radosne krzyki.
Na ujadanie psa, jakiś człowiek wyszedł z domu.
— Panna Katarzyna!... wykrzyknął,.
— Ojciec Clouis!... zawołała równie zdziwiona Katarzyna.
— A!... jak dobrze, żeś przyszła, kochana panienko... rzekł stary, bardzoś tu potrzebna!...
— A cóż moja biedna matka?... spytała Katarzyna.
— Niestety!... ani lepiej, ani gorzej i prędzej gorzej, niż lepiej. Gaśnie poczciwa kobieta!...
— Gdzież jest?...
— W swoim pokoju.
— Sama?...
— O, nie!... nie pozwoliłbym na to. Do licha, niech się panienka nie gniewa, ale tu w panny nieobecność trochę się rządziłem, ten czas, który spędziłaś w mojej biednej chacie, trochę mnie zbliżył do was, zdawało mi się, że mi rodzina przybyła; kochałem was bardzo, ciebie i tego biednego pana Izydora!...
— Więc wiesz już?... rzekła Katarzyna, ocierając łzy.
— A, tak!... zabity, poległ za królowę, tak samo, jak pan Jerzy. Ale cóż, panna chcesz, toć ci zostawił to piękne dziecię, nieprawdaż?... Trzeba płakać po ojcu, a uśmiechać się do syna.
— Dziękuję ci, ojcze Clouis... rzekła Katarzyna, podając mu rękę; lecz gdzie moja matka?...
— Jest w swoim pokoju, jak ci powiedziałem, z panią Clement, która i ciebie pilnowała w chorobie.
— Czy ma jeszcze przytomność moja biedna matka?... spytała z obawą Katarzyna.
— Zdaje się czasem, że ma i to wtenczas, gdy wymówię twoje imię, panno Katarzyno. Używano tego sposobu i działał on do dnia onegdajszego, lecz od tej pory nie daje już oznak przytomności, nawet gdy mówię o tobie.