— Więc wam zawiązano oczy?
— Właśnie! Czekano na mnie z powozem przy rogatce. Wsiadłem. Zawiązano mi oczy, powóz jechał z pół godziny, potem otwarła się brama, ogromna brama! trąciłem o pierwszy stopień podjazdu, zstąpiłem po dziesięciu stopniach i wszedłem do przedsionka. Zastałem tam służącego niemca. Ten zdjął mi przepaskę i pokazał, co jest do zrobienia. Wziąłem się do pracy, jak przystało na dobrego robotnika. W godzinę rzecz była skończona. Zapłacono mi pięknemi luidorami, zawiązano znów oczy, wsadzono do powozu, wysadzono na miejscu poprzedniem, pożegnano życzeniem szczęśliwej drogi, i oto jestem!
— I nic nie widzieliście, nic a nic?...
— Prawie nic!
— Więc nie poznalibyście tego domu?
— Nie — rzekł ślusarz.
Nieznajomy wyglądał na dość zadowolonego z tego upewnienia.
— Ależ — odezwał się nagle, jakby przechodząc do innego porządku myśli — czyż to już niema ślusarzy w Paryżu, że po ludzi, którzy urządzają drzwi skryte, muszą posyłać do Wersalu?
I jednocześnie nalał pełen kieliszek wina towarzyszowi, uderzając o stół butelką próżną, by gospodarz ukazał się z pełną.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/9
Ta strona została przepisana.