— Czy wiesz pan co zaszło?... spytał Pitoux.
— Wiem o wszystkiem... odpowiedział Billot.
Gdy doktór Gilbert oznajmił Billotowi o ciężkiej chorobie jego żony, ten bez zwłoki, wziąwszy kabrjolet pocztowy, pośpieszył do domu, i przybył właśnie, gdy kondukt wychodził z wioski.
Pani Clement w kilku słowach opowiedziała mu, co się stało, Billot dosiadł konia, a spostrzegłszy orszak zdala, zatrzymał go wołaniem.
On teraz ze zmarszszoną brwią, z groźnym wyrazem twarzy i skrzyżowanemi na piersiach rękami, prowadził pochód pogrzebowy.
Przy wejściu do Villers-Cotterets oczekujące grupy ludzi przyłączyły się do nich.
W miarę, jak kondukt posuwał się ulicami, mężczyźni, kobiety i dzieci wychodził z domów i przyłączali się do orszaku.
Gdy orszak doszedł do miejsca, liczył z górą pięćset ludzi.
Zbliżono się do kościoła, który, jak to przepowiedział Pitoux, był zamknięty.
Zatrzymano się przed jego drzwiami.
Billot z bladego zrobił się siny, wyraz jego twarzy stawał się coraz groźniejszym.
Kościół dotykał do merostwa. Organista, który był zarazem odźwiernym merostwa, i który tem samem zależnym był i od mera i od proboszcza, został przywołanym przez pana de Longpre.
Ksiądz Fortier zabronił służbie kościelnej wszelkiej posługi przy pogrzebie.
Mer spytał o klucze od kościoła.
Klucze były u zakrystjana.
— Idź po klucze.. rzekł Billot do Anioła Pitoux.
Pitoux wyciągnął długie nogi, i w pięć minut był z powrotem.
Ksiądz Fortier zabrał klucze do siebie, aby być pewnym, że kościół nie zostanie otwartym.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/911
Ta strona została przepisana.