Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/913

Ta strona została przepisana.

Billot poszedł do mieszkania księdza Fortier.
Kilku ludzi chciało iść za nim.
— Zostańcie, ja sam pójdę... wyrzekł, może być, iż to, co uczynię, będzie czemś ważnem, niech więc każdy sam za swoje odpowiada czyny.
Po raz drugi w przeciągu roku, dzierżawca rewolucjonista spotykał się z księdzem rojalistą.
Pamiętamy, co zaszło za pierwszym razem, może i teraz zajdzie scena podobna.
Widząc go, idącego spiesznym krokiem do mieszkania księdza, każdy zatrzymał się nieruchomo na progu swego domu, i przeprowadza go oczyma.
Brama probostwa była równie jak drzwi kościelne zamknięta.
Billot obejrzał się, czy niema gdzie budynku, aby mógł znów znaleźć belkę. Stał tylko, obok bramy spory słupek kamienny, obluzowany w swej osadzie przez swawolne dzieci.
Wieśniak zbliżył się do słupa, wstrąsnął nim gwałtownie, i wyrwał z pośrodka kamieni, któremi był umocowany.
Potem podniósłszy go nad głową, jak nowy Ajaks lub Dyomed, odsunął się na trzy kroki i rzucił granitowym blokiem z taką siłą, jakby wyrzuciła wielka machina jaka.
Drzwi rozstrzaskały się w kawałki.
W czasie, gdy Billot otwierał sobie w ten sposób drogę, okno na górze roztwarło się i ksiądz Fortier ukazał się w niem, wołając z całych sił swych parafjan na pomoc.
Lecz głos ten pozostał bez wpływu na jego trzodę, która postanowiła pozostawić wilka i pasterza własnym ich siłom.
Billot potrzebował jeszcze trochę czasu dla rozbicia kilku innych drzwi, oddzielających go od księdza.
Ta czynność zajęła mu dziesięć minut.
Po krzykach coraz gwałtowniejszych i gestach coraz wyrazistszych księdza Fortiera, domyślano się, iż niebezpieczeństwo nadchodzi.
Prawie jednocześnie ujrzano w oknie bladą twarz Billo-