Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/915

Ta strona została przepisana.

Lecz, gdy wstąpiwszy na stopnie, postawił na ołtarzu cymborjum, a zwróciwszy się do ludu chciał wyrzec pierwsze słowa nabożeństwa, Billot wyciągnął rękę i zawołał:
— Dość tego, zły sługo Boży!... pragnąłem tylko złamać twój upór i na tem koniec; chcę, aby wiedziano, że taka święta kobieta, jaką była moja żona, może się obejść bez modlitw księdza fanatyka pełnego nienawiści, jakim ty jesteś!
A gdy po tych słowach powstał wielki rozruch między zebranemi:
— Jeżeli w tem, co czynię, jest świętokractwo, niech ono spadnie na moją głowę! zawołał.
I, zwracając się do ogromnego orszaku, który zapełnił nietylko kościół, lecz cały plac przed merostwem:
— Obywatele!... wyrzekł, a teraz na cmentarz!....
Wszystkie głosy odpowiedziały: „na cmentarz!...“
Czterej niosący trumnę, podłożyli znów pod nią lufy swych fuzyj, unieśli ciało, i poszli dalej bez księdza, bez śpiewów religijnych, słowem, bez tych wszystkich ceremonij pogrzebowych, któremi religja ma zwyczaj otaczać boleść ludzi; poszli z Billotem na czele orszaku złożonego z sześciuset ludzi ku cmentarzowi, położonemu, jak to pamiętamy, na końcu uliczki Pleux, o dwadzieścia pięć kroków od mieszkania ciotki Anieli.
Drzwi od cmentarza były również jak kościół i plebanja zamknięte.
Dziwna rzecz!... przed tą słabą zaporą Billot się zatrzymał.
Śmierć nakazywała poszanowanie dla zmarłych.
Na znak Billota, Pitoux pobiegł do grabarza.
W pięć minut Pitoux przyniósł nietylko klucz, lecz i dwie łopaty także.
Ksiądz Fortier wyłączył biedną zmarłą tak z kościoła jak i z ziemi poświęconej, grabarze otrzymali rozkaz, aby nie kopali grobu.
Na ten ostatni objaw nienawiści księdza do dzierżawcy, coś podobnego do pogróżki przebiegło po obecnych. Gdy-