Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/936

Ta strona została przepisana.

— Wiem o tem, odparł Billot, to też wybierzesz sam kobietę, która wraz z tobą czuwać będzie nad mem dobrem; nie pytam o jej nazwisko, nie potrzebuję go znać, a gdy będę miał wrócić na folwark uprzedzą cię tygodniem naprzód aby ta kobieta, jeżeli nie powinna mnie widzieć, miała cię czas oddalić.
— Dobrze, panie Billot, odrzekł Pitoux.
— A teraz, ciągnął Billot, masz w stodole potrzebne ziarno na zasiew, na górze owies, siano i słomę dla koni, w tej zaś szufladzie pieniądze na zapłatę i żywienie ludzi.
I przy tych słowach otworzył szufladę pełną pieniędzy.
— Panie Billot!... zawołał Pitoux, a ile jest w tej szufladzie?
— Nie wiem, odpowiedział Billot, odsuwając go zlekka, a zamykając ją na klucz i oddając takowy Ludwikowi, gdy ci pieniędzy zabraknie, udaj się do mnie, wyrzekł.
Pitoux zrozumiał, ile było zaufania w tej odpowiedzi, otworzył ramiona, chcąc uścisnąć Billota, lecz w tejże chwili, uważając to za zbytnią śmiałość:
— O, przebacz, panie Billot!... zawołał.
— Co mam przebaczać?... zapytał Billot, wzruszony jego skromnem zachowaniem, mamże przebaczyć to, że uczciwy człowiek chciał uścisnąć drugiego uczciwego człowieka? Pójdź tu, Pitoux, pójdź, uciśnij mnie.
Pitoux rzucił mu się w objęcia.
— Gdybyś pan, rzekł, potrzebował mnie tam przypadkiem...
— Bądź spokojny, Ludwiku, nie zapomnę o tobie, oświadczył Billot i zaraz dodał: Druga już: o piątej jadę do Paryża, o szóstej możesz tu być z kobietą, którą sobie do pomocy wybrałeś...
— Dobrze, odparł Pitoux, w takim razie nie mam czasu do stracenia. Dowidzenia, kochany panie Billot!
— Dowidzenia, poczciwy Pitoux!...
Pitoux wybiegł z folwarku.