— Jakże się nazywać będzie władza wykonawcza?... zapytał głos jakiś.
— Będzie się zwać: „Król Francuzów“, odpowiedział głos inny. Piękny to chyba tytuł, pan Capet powinien się nim zadowolić.
Wszystkie oczy zwróciły się na człowieka, który nazwał króla Francji: „panem Capet“.
Tym człowiekiem był Billot.
— Zgadzamy się na „króla Francuzów“, krzyknięto jednozgodnie.
— Zaczekajcie!... zawołał Couthon, pozostaje nam jeszcze dwie godziny czasu, chcę wam uczynić inną jeszcze propozycję.
— Słuchajmy!... wołano ze wszystkich stron.
— Proponuję, aby przy wejściu króla powitać, lecz gdy wejdzie, usiąść i nakryć głowy.
Powstało zamieszanie tak straszne, krzyki przyzwolenia były tak gwałtowne, iż je można wziąć było za głosy opozycji, gdy jednak hałas się uspokoił, przekonano się, że się wszyscy zgadzali.
Wniosek został przyjętym.
Couthon rzucił okiem na zegar.
— Mamy jeszcze godzinę czasu!... rzekł, jeszcze więc trzecia propozycja.
— Mów ją, mów!... wołano ze stron wszystkich.
— Proponuję, powiedział Couthon swym miękkim głosem, którym w razie potrzeby umiał przenikać w straszliwy sposób, proponuję, aby nie było tronu dla króla, lecz zwyczajny fotel.
Oklaski przerwały mu mowę.
— Zaczekajcie, zaczekajcie!... zawołał podnosząc rękę... jeszcze nie skończyłem.
Cisza zaległa natychmiast.
— Proponuję, aby fotel króla stał po lewej stronie prezydującego.
— Zastanów się!... zawołał głos jakiś, wszak to znaczy
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/941
Ta strona została przepisana.