Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/970

Ta strona została przepisana.

nava. Kobieta, czytająca w fotelu wstała, gdy zobaczyła wchodzącego.
Gilbert poznał księżnę Elżbietę.
Miał dla niej głęboki szacunek, wiedział bowiem ile anielskiej dobroci mieściło jej serce.
Skłonił się przed nią i zrozumiał zaraz o co chodziło Ani król, ani królowa nie śmieli posłać po niego, uczyniła to Elżbieta.
Pierwsze słowa księżnej przekonały go, iż się nie mylił.
— Nie wiem, panie doktorze... rzekła, nie wiem, czy inni pamiętają dowody życzliwości, jakie złożyłeś bratu mojemu w chwili powrotu naszego z Wersalu, oraz siostrze mojej w czasie przybycia do Varennes, ale ja pamiętam o tem dobrze.
Gilbert skłonił się z uszanowaniem.
— Wasza Wysokość... powiedział, Bóg postanowił w swej mądrości, że będziesz posiadać wszelkie cnoty, nawet cnotę pamięci, tak rzadką w dzisiejszych czasach, a nadewszystko u osób koronowanych.
— Nie mówisz pan tego o moim bracie, nieprawdaż panie Gilbert? Brat mój często mówi o panu i bardzo ceni twe doświadczenie.
— Jako lekarza?... zapytał uśmiechając się Gilbert.
— Tak panie, ale wiem również, że pańskie doświadczenie może niemniej dobrze usłużyć królowi jak i królestwu.
— Król jest bardzo dobrym... wyrzekł Gilbert, po cóż zawezwał mnie dzisiaj?
— Nie król wzywa cię dziś, panie doktorze... odparła księżna, rumieniąc się, bo czysta jej dusza kłamać nie umiała, to ja pozwoliłam sobie...
— Ależ to nie zły stan zdrowia męczy tak Waszą Wysokość, ta bladość pochodzi ze znużenia i niepokoju, wcale nie jest wynikiem choroby!...
— Masz słuszność, panie Gilbert, nie o siebie też się lękam lecz o mego brata; on mnie bardzo niepokoi.
— I mnie również... odpowiedział Gilbert.