Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/976

Ta strona została przepisana.

Czy sądzisz pan, że na podstawie tego swego przekonania pani de Stael proponuje nam pana de Narbonne?
— O! tym razem, Najjaśniejsza Pani, wchodzą w grę dwa uczucia: miłość dla arystokracji i miłość dla arystokraty.
— Sądzisz pan, że pani de Stael kocha pana de Narbonne dla tego, że jest arystokratą?
— Że nie dla jego zasług, to pewna!
— Ależ pan de Narbonne nie jest wcale arystokratą, niewiadomo nawet, kto to był jego ojciec.
— Obawiamy się czasami spojrzeć w oczy słońcu.
— Panie Gilbert, jestem kobietą, więc lubię plotki. Co mówią o tym panu de Narbonne?
— Że jest przebiegły, odważny, dowcipny.
— Pytam o jego urodzenie.
— Mówią, że gdy stronnictwo Jezuitów wygnało Voltaira, Machaulta, d’Argensona, wszystkich tych wreszcie, których nazywano filozofami, trzeba było walczyć z panią de Pompadour. Otóż Jezuici mając szczęśliwą do takich rzeczy rękę, wiedzieli, co może miłość ojcowska w połączeniu z inną miłością i zrobili wybór. Wtedy, Najjaśniejsza Pani, z córki królewskiej, którą zmuszono do poświęcenia się dziełu kazirodczo-heroicznemu, wyrósł ten piękny kawaler, którego ojca nie znają, nie dlatego, aby zniknął w pomroku, lecz dlatego, że go blask zbytni otacza...
— Więc pan nie wierzysz, tak jak Jakobini i jak Robespierre, że pan de Narbonne wychodzi z ambasady szwedzkiej?
— I owszem, Najjaśniejsza Pani, ale wierzę także, iż po chodzi z buduaru żony, nie zaś z gabinetu męża. Podejrzewać panią de Stael o współudział, byłoby podejrzewać pana de Narbonne, że jest mężem swej żony. O! nie! to nie zdrada ambasadora, to tylko słabość kochanków. Nic więcej nie trzeba, jeno miłości, tej wiecznie młodej czarodziejki, aby kobieta złożyła w ręce takiego przebiegłego wietrznika olbrzymi miecz rewolucji.