bertem, jakiś człowiek, małego wzrostu, zwinny, muskularny, ze sprytnym wyrazem błyszczących oczu, mający lat pięćdziesiąt sześć, chociaż wydawał się o dziesięć lat młodszym, z twarzą ogorzałą życiem obozowem, wprowadzony został do gabinetu Ludwika XVI.
Miał na sobie mundur generała brygady.
Chwilę zaledwie był w salonie, gdy się drzwi otworzyły i wszedł Ludwik XVI.
Dwaj ci ludzie pierwszy raz spotykali się z sobą.
Król obrzucił małego człowieka wzrokiem zamglonym, lecz nie pozbawionym bystrości. Generał zwracał na króla pełne ognia spojrzenie, badawcze i nieufne.
Nie było nikogo w salonie, aby przedstawić przybyłego, widocznie spodziewanym był on tutaj.
— Pan Dumouriez?... spytał król.
Dumouriez się skłonił.
— Od jak dawna jesteś pan w Paryżu?...
— Od początku lutego, Najjaśniejszy Panie.
— Czy to pan Narbonne wezwał pana?...
— Aby mnie zawiadomić, iż zostałem przeniesiony do armji Alzackiej, pad marszałkiem Luknerem, oraz, że mam dowodzić dywizją pod Besançon.
— A jednak nie udałeś się tam?...
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie, a to dlatego, iż czułem się w obowiązku zwrócić uwagę pana de Narbone, że przy zbliżającej się wojnie (król widocznie zadrżał), która łatwo może się stać ogólną, trzeba pomyśleć o prowincjach południowych, bo mogłyby być napadnięte znienacka; a trzeba także przygotować plany obrony i posłać tam wojsko i dowódcę.
— I posłałeś pan panu de Narbonne plan, który pierw dałeś do przejrzenia panu Gesonné i kilku innym członkom Żyrondy?...
— Pan de Gessonne jest moim przyjacielem i również jak ja, przyjacielem Waszej królewskiej mości.
— Więc mam do czynienia z Żyrondystą.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/981
Ta strona została przepisana.