W odpowiedzi na skargi państw, przeciw pamfletom Jakobinów, zrzucił wszelkie godne pogardy obelgi na wolność prasy, w której słońcu, mówił, wylęga się wiele plugastwa, lecz dojrzewają zarazem bogate plony.
Nakoniec żądał pokoju w imieniu wolnego narodu, którego król był dziedzicznym reprezentantem.
Król słuchał każdej depeszy ze wzrastającą uwagą.
— Nigdy jeszcze nie słyszałem nic podobnego, generale, wyrzekł, gdy Dumouriez czytać przestał.
— Oto jak ministrowie powinni zawsze mówić i pisać w imieniu królów, powiedział Cahier de Gerville.
— Kiedy tak... wyrzekł król, to proszę o te depesze, wyślę je jutro.
— Najjaśniejszy Panie, kurjerzy czekają na dziedzińcu zamkowym, rzekł Dumouriez.
— Chciałbym posiadać kopje, rzekł wahając się król, aby je pokazać królowej.
— Uprzedziłem życzenie Waszej królewskiej mości, rzekł Dumouriez, oto cztery wierzytelne odpisy.
— Odeślij więc pan swoje depesze.
Dumouriez podszedł do drzwi, któremi przyszedł i oddał listy oczekującemu adjutantowi.
W chwilę później, usłyszano tętent koni, wyjeżdżających z dziedzińca pałacowego.
— Niech i tak będzie, rzekł król, jakby odpowiadając swej myśli, a teraz powiedz mi pan, kogo masz w swojem ministerjum?.
— Najjaśniejszy Panie, rzekł Dumouriez, niech Wasza królewska mość zawezwie pana Cahier de Gerville, aby z nami pozostał.
— Jużem go prosił, odrzekł król.
— A ja z przykrością musiałem odmówić Najjaśniejszemu Panu, zdrowie moje zrujnowane, potrzebuję wypoczynku.
— Słyszysz pan?... rzekł król, zwracając się do Dumourieza.
— Słyszę, Najjaśniejszy Panie.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/989
Ta strona została przepisana.