Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/100

Ta strona została przepisana.

siłeś pan uniform lekkiej jazdy, przypominam to sobie doskonale. Gdy marszałek się potykał, pan przytrzymywałeś jego konia. Zbliżyłem się i zapytałem o szczegóły; a pan mnie objaśnił...
— Ja?
— No tak!... pan! Teraz poznaję pana. Nazywano pana wówczas małym rycerzem.
— Co to jest! — wykrzyknął baron zachwycony.
— Proszę mi wybaczyć, że nie odrazu poznałem pana. Ach, trzydzieści lat mogą zmienić człowieka. Za zdrowie zatem Richelieu‘ego, drogi baronie!
Rzekłszy to, Balsamo, podniósł w górę swój kieliszek i wychylił go do ostatniej kropli.
— Więc pan to wszystko widziałeś?
— Na własne oczy baronie.
— Masz zatem lat pięćdziesiąt?
— Mam tyle, ile potrzeba.
Baron przechylił się w fotelu z miną wyrażającą gniew i zakłopotanie. Nicolina nie mogła powstrzymać się od śmiechu, Andrea zaś zamyśliła się i utkwiła oczy w Balsamo.
Czekał on widocznie tej chwili i przewidywał takową.
Powstał i cisnął parę błyskawic ze swych ognistych źrenic, a młode dziewczę, jakby prądem elektrycznym rażone, zadrżało.