Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1015

Ta strona została przepisana.
LXXIII
BOTANICY

Wypadki, opowiedziane powyżej, zdarzyły się w piątek, to jest na dwa dni przed zamierzoną wycieczką do Luciennes, której Rousseau życzył sobie tak bardzo.
Gilbert, obojętny na wszystko, od chwili, gdy się dowiedział, że Andrea odjeżdża niezadługo do Trianon, spędzał całe dnie w okienku poddasza i śledził ubóstwianą.
Okna jej pokoju były w tej chwili otwarte. Panna de Taverney, blada i znużona, ukazała się kilka razy spragnionym oczom Gilberta. Zdawało mu się wtedy, że nie trzeba mu już innego szczęścia na ziemi, że dosyć mu całe życie zamieszkiwać tę nędzną izdebkę i patrzyć z niej na ukochaną postać Andrei.
Nadeszła niedziela. Rousseau z dziecięcą radością był już od soboty zajęty tą wycieczką. Wyjął z szafy najlepsze popielate ubranie i kazał starannie wyczyścić trzewiki, pomimo uwag pani Teresy, że na podobne spacery najlepiej byłoby włożyć coś najgorszego.
Rousseau nie odpowiadał, ale postępował po-