Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1029

Ta strona została przepisana.
LXXV
PRZYPOWIEŚĆ

W tym samym gabinecie, w którym kilka dni temu widzieliśmy wicehrabiego Jana Dubarry, spożywającego czekoladę w tak nadzwyczajnej ilości, pan marszałek de Richelieu siedział z panią Dubarry przy zastawionym stoliku.
Hrabina, targając za uszy Zamora, wyciągała się coraz wygodniej na kanapie, a stary dworak admirował piękne pozy ponętnej istoty.
— Hrabino, hrabino — mówił, przymilając się, niby stara kokietka, — potargasz główkę, loczek ci się już rozpuścił i gubisz pantofelek, hrabino.
— Proszę cię, mój książę, nie uważaj dziś na nic — rzekła Dubarry, wyrywając cały promień włosów z głowy Zamora i układając się jak najwygodniej na kanapie.
Zamor jęknął z bólu. Hrabina wzięła ze stołu garść cukierków i włożyła mu do kieszeni. Ale rozdrażniony murzynek wyrzucił je na podłogę.
— A! ty, łotrze! — zawołała hrabina, kopiąc go nogą poniżej krzyża.
— Łaski, hrabino! gotowaś go zabić, na honor!...
— Pozabijałabym dziś z przyjemnością wszyst-