Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/103

Ta strona została przepisana.

Jakżeż się u djabła nazywa ten kiep, co wymyślił takie głupstwo?...
— Pytagores — odpowiedziała Andrea.
— Tak, Pytagores — uczyli nas tego jezuici. Ojciec Porée kazał raz mnie i koledze memu Aronet‘owi, opisać wierszem łacińskim tego błazna. Tak, tak, Pytagores.
—Skądże pan może wiedzieć, czy ja nie byłem Pytagoresem? Nie przeczę, że mogłeś pan być nim kiedyś — odpowiedział baron; ale wiem, że Pytagores nie był przy oblężeniu Philipsburga. Przynajmniej ja go tam nie widziałem.
— Ale za to widziałeś pan tam może niejakiego Jana des Barreaux, co to służył w czarnych muszkieterach.
— A tak — tego to widziałem... ale on nie był wcale filozofem lubo miał wstręt do soczewicy i jadł ją tylko, gdy nic lepszego nie było.
— Czy przypomina sobie pan baron, że nazajutrz, po pojedynku pana de Richelieu, ów des Barreaux był razem z panem w fosie?...
— Pamiętam to najwyborniej.
— Przypominasz pan sobie także zapewne, że czarni muszkieterowie i lekka jazda, co siedm dni razem służbę pełnili.
— Tak — więc cóż z tego?
— Otóż! Kule jak grad padały tego wieczoru. Des Barreaux, bardzo smutny, zbliżył się do pa-