Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1034

Ta strona została przepisana.

— Tego przysłowia... nie darowałaby ci, mój książę, pani de Choiseul.
— Mówiłem zatem, że pan de Choiseul grał z królem tak szczęśliwie, tak zręcznie...
— Że go ograł?
— Przeciwnie, że dał wygrać królowi tysiąc luidorów w pikietę. Król, jak wiadomo, gra bardzo słabo, a zapala się ogromnie.
— A! ten Choiseul! ten Choiseul! — westchnęła pani Dubarry.
— A pani de Grammont czy także należała do wczorajszego zebrania?
Właśnie jest teraz na wyjezdnem.
— Księżna de Grammont?
— Tak jest, choć właściwie popełnia niedorzeczność.
— Jakto?
— Jest bardzo niezadowolona z tego, że jej nikt nie wypędza i skazuje się sama na wygnanie.
— Dokąd wyjeżdża?
— Na prowincję.
— Aby tam intrygować.
— Naturalnie. Cóż mogłaby robić innego? Przed wyjazdem chciała pożegnać następczynię i dlatego była wczoraj w Trianon.
— W wielkiem?
— Małe jeszcze nieumeblowane.
— Następczyni, otaczając się ciągle rodziną Choiseul’ów, dowodzi jasno, do jakiego zamierza należeć stronnictwa.