Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1044

Ta strona została przepisana.

— Mam śliczny planik w pogotowiu.
— Czy można wiedzieć jaki?
— Niestety! hrabino...
— Tak, tak, masz słuszność, książę.
— Wiesz, hrabino, że tajemnica...
— Jest koniecznym warunkiem osiągnięcia celu. Czy dobrze zakończyłam?
— Jesteś nieocenioną, hrabino.
— Ale ja, ze swej strony, będę także potrząsała drzewem.
— I owszem! czyń co możesz, hrabino, pomoc twoja jest zawsze pożądana.
— Mam także pewne sposoby.
— Które uważasz za dobre?
— Wypróbowane.
— Jakież? jeżeli wolno...
— Zobaczysz, książę, albo raczej widzieć tego nie będziesz.
— Cóż to takiego?
— Nic; mówię, że tego nie zobaczysz — figlarnie śmiejąc się, dodała Dubarry, a równocześnie pociągnęła do dołu atłasowe spódniczki, które wśród zapału dyplomatycznej rozmowy trochę zanadto poszły w górę.
Książę zaczął się śmiać serdecznie, wstał i gotował się do wyjścia, gdy rozległ się hałas nadjeżdżających karet dworskich i okrzyki: „Niech żyje król“!
— Kiedy książę myślisz zacząć pracować?