kie damy dworskie swoją przewagą. Co do mnie, nie pragnę tego wszystkiego, nie mam tych wad.
— To prawda.
— Ale mam za to swoje przymioty.
— Przyznaję.
— Mówisz to bezmyślnie, Najjaśniejszy Panie.
— Nikt nie zna lepiej i nie ceni wyżej twych zalet, hrabino.
— Myślę, że to, co powiem, nie popsuje mi opinji.
— Mów, hrabino.
— Jestem bogata i nie potrzebuję nikogo.
— Czy mam tego żałować?
— Następnie, to wszystko, czego pragnęły te damy, nie ma dla mnie najmniejszego uroku; pierwszym dla mnie warunkiem szczęścia jest: kochać mojego kochanka, bez względu na to, czy jest on królem, czy też prostym muszkieterem. Od chwili gdy przestanę kochać, stanę się obojętną na wszystko.
— Mam nadzieję, że dbasz jeszcze trochę o mnie, hrabino.
— Jeszcze nie skończyłam.
— Mów więc dalej, proszę.
— Powiem ci zatem, Najjaśniejszy Panie, że jestem młoda, mam przynajmniej dziesięć lat jeszcze przed sobą, i mogę być jeszcze nietylko najszczęśliwszą, ale nawet jak najbardziej szanowaną kobietą, gdy przestanę być kochanką królewską. Uśmiechasz się, Najjaśniejszy Panie, bo nie zastanawiasz się nad
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1050
Ta strona została przepisana.