— A teraz bierzmy się do roboty, mój książę.
— Natychmiast — rzekł de Choiseul, otwierając tekę.
— Na początek powiedz mi co o fajerwerku.
— Wielkie to nieszczęście, Najjaśniejszy Panie!
— Czyja w tem wina?
— Zawinił najwięcej pan Bignon, starszy zgromadzenia kupców.
— Czy lud bardzo krzyczał?
— Bardzo, Najjaśniejszy Panie.
— Trzeba może było złożyć z urzędu pana Bignon.
— Parlament wziął tę rzecz bardzo do serca, boć jeden z jego członków o mało co nie został zaduszony w tłumie; ale pan Segnier, adwokat generalny, wyłożył jak na dłoni, że wypadek spowodowany był przez jakąś, niczem niewytłumaczoną, fatalność. Mowa jego podobała się ogólnie i dziś już przestano się zajmować tą sprawą.
— Tem lepiej! Przejdźmy do parlamentu.... Strasznie nam go wyrzucają.
— Zarzucają mi, Najjaśniejszy Panie, że nie popieram pana d’Aiguillon przeciwko panu Chalotais, ale któż mi to zarzuca? Ci sami, którzy z taką radością rozgłaszali o liście pani Dubarry. Zwróć uwagę na to, Najjaśniejszy Panie, że pan d’Aiguillon postąpił zbyt arbitralnie w Bretonji, gdy jezuici byli wypędzeni, a niewinność pana de Chalotais uznana była przecież aktem prawnym Jego
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1060
Ta strona została przepisana.