Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1062

Ta strona została przepisana.

— Bądź spokojny, Najjaśniejszy Panie, minister marynarki, kuzyn mój, pan Praslin, może cię objaśnić, że mamy sześćdziesiąt cztery okręty wojenne, nie licząc tych, które są w robocie, że mamy oprócz tego materjał na pięćdziesiąt fregat doskonałych, co przedstawia wcale niezły stan obronny. Co do wojny lądowej, stoimy daleko jeszcze lepiej, mamy Fontenoy...
— Zapewne bardzo to dobre, ale poco zaczepiać Anglików; Dubois zawsze unikał z nimi starcia.
— Bardzo wierzę, bo pan Dubois pobierał za to miesięcznie sześćkroćstotysięcy od Anglików.
— Ależ, książę...
— Mam na to dowody.
— Mniejsza. Ale gdzież widzisz powód do wojny?
— Anglja chce zagarnąć całe Indje pod swoje panowanie, oficerowie nasi otrzymali bardzo surowe instrukcje; pierwsza tam utarczka zmusi Anglików do wystąpienia ze skargą. Jestem zdania, że wypadnie nam nie zwrócić na nią uwagi. Potrzeba, aby rząd Jego Królewskiej Mości był zawsze i wszędzie szanowany.
— E, dajmy lepiej pokój temu, mój książę. Indje tak daleko, kto tam co o tem wiedzieć będzie.
Książę przygryzł wargi.
— Mamy i bliższy powód do wojny, Najjaśniejszy Panie.
— Cóż takiego?