Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1064

Ta strona została przepisana.

mam pewne swoje słabości; osoby, które kocham i nawzajem jestem kochany są ciągle z tobą w niezgodziel... Proszę cię, książę, uczyń to dla mnie, zapewnij mi spokój.
— Najjaśniejszy Panie, nie ode mnie bynajmiej zależy spokój Waszej Królewskiej Mości.
— To bądź dziś ze mną na obiedzie.
— W Wersalu, Najjaśniejszy Panie?
— Nie, w Luciennes.
— Bardzo żałuję, Najjaśniejszy Panie, ale muszę dziś koniecznie powrócić do domu, do rodziny mojej; tyle tam serc cierpi i niepokoi się o mnie od wczoraj.
— Czy sądzisz, że tam, dokąd cię zapraszam, nie niepokoją się również? — Król westchnął. — Pamiętasz, jak żyliśmy spokojnie za czasów tej biednej margrabiny, jak zgadzaliśmy się wszyscy troje?
— Pani de Pompadour była kobietą wyższych pojęć, obdarzona była zmysłem politycznym, dbała o sławę i powagę Majestatu.
— Zanadto mieszała się do polityki i wszyscy jej to za złe mieli.
— Prawda, Najjaśniejszy Panie.
— Ta, przeciwnie, jest cicha i łagodna, nie wdaje się w sprawy, państwa, nie wymaga aby ścigać tych nawet, którzy ją obrzucają obelgami ustnemi lub piśmiennemi... No, książę, proszę cię, pójdź dziś ze mną i pogódź się z panią Dubarry.
— Możesz, Najjaśniejszy Panie, zapewnić pa-