teresom; połowę wziętych pieniędzy odda jakiej ladacznicy, a resztę przegra w karty lub przepije w pierwszym lepszym nędznym szynku. Idź precz, mój Janie, tak się tobą brzydzę, że patrzeć na ciebie nie mogę.
Jan powsypywał sobie do kieszeni cukierki z trzech bombonierek i wyszedł, nie zwracając wcale uwagi na panią Dubarry.
— Miły chłopiec! Musisz go bardzo kochać, hrabino! — rzekł Richelieu tonem pochlebcy, chwalącego dla przypodobania się matce, jedno z tych nieznośnych dzieciaków, któremuby z pzyjemnością karku nadkręcił.
— Tak w istocie, mój książę, dobroć Jana to kapitał, który umieścił u mnie i który przynosi mu procent od czterechkroć stu tysięcy rocznie.
Zegar wybił wpół do pierwszej.
— Zarzuć co na siebie, hrabino, i pokaż się choć na chwilę oczekującym cię dworakom, bo gotowi uwierzyć w zaćmienie słońca, a potem siadajmy do karety i.. na polowanie. Czy wiesz, hrabino, jaką drogę obrano?
— Ułożyliśmy się o to z królem wczoraj, jadąc do Marly, miał wstąpić po mnie.
— Pewny jestem, że nie zmienił programu.
— A teraz twoje plany, książę? Czas już, żebym się o nich dowiedziała.
— Zaraz wczoraj napisałem do mego siostrzeńca i jak mi się zdaje, musi on już być w drodze do Paryża.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1083
Ta strona została przepisana.